Zbrodnia Pomorska

Wybierz Strony

„W imieniu Führera”

Mieszkańców polskich wsi i miast wyciągano w nocy siłą z ich domów i zabierano do rozmaitych więzień i aresztów. Pytani przez Polaków, jakim prawem to robią, członkowie Selbstschutzu twierdzili, że czynią to „w imieniu Führera” (im Namen des Führers). Nauczycielom nakazywano zgłaszać się do miejscowych urzędów po nowy przydział pracy lub na szkolenie, następnie ich zamykano. Polaków zatrzymywano na ulicach, dworcach, w miejscach pracy. W miejscowościach, w których były duże skupiska ludności niemieckiej, powstawały osobne areszty. W miastach powiatowych organizowano jeden centralny ośrodek przetrzymywania internowanych. Niekiedy areszty okazywały się zbyt małe, by pomieścić wszystkich więźniów. W takich wypadkach tworzono obóz przejściowy. Przyszłe ofiary gromadzono najczęściej w budynkach starych fabryk, piwnicach byłych gmachów szkolnych, celach na posterunkach policji. W Wejherowie zatrzymanych osadzono w budynku sądowym i miejscowym więzieniu. W Bydgoszczy największy z obozów zatrzymań znajdował się w koszarach 15. pułku artylerii lekkiej przy ulicy Gdańskiej. W Tczewie, gdzie przetrzymywano profesorów pelplińskiego seminarium duchownego i Collegium Marianum, były to koszary wojskowe 2. batalionu strzelców Wojska Polskiego. W Toruniu obóz utworzono w Forcie VII byłej twierdzy pruskiej. W Wąbrzeźnie obóz znajdował się w budynkach fabryki Polskiego Przemysłu Gumowego. W Chełmnie Polacy byli przetrzymywani w budynkach szkoły podstawowej, a także w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, gdzie utworzono „obóz dla rodzin”, których ojców zatrzymano. W Gniewie obóz zlokalizowano w ruinach zamku krzyżackiego, w Grudziądzu – w budynku byłego internatu, a w Pelplinie – w budynkach seminarium duchownego. W Górce Klasztornej Selbstschutz zajął klasztor misjonarzy Świętej Rodziny. Z kolei w klasztorze kapucynów w Rywałdzie zatrzymywano ludność z Radzynia Chełmińskiego. W Nakle nad Notecią wykorzystano gimnazjum miejskie oraz więzienie przy sądzie grodzkim. Podobnie było w Nowym Mieście Lubawskim. W powiecie sępoleńskim obozy zlokalizowano w majątkach ziemskich, należących przed wojną do Polaków, w Karolewie, Radzimiu i Komierowie. W Świeciu ludzi doprowadzano na teren zlikwidowanego szpitala psychiatrycznego, a w Szubinie do Państwowego Młodzieżowego Zakładu Poprawczego. W Skarszewach aresztantów przetrzymywano w tartaku, areszcie policyjnym i więzieniu. W położonym w powiecie kościerskim Nowym Wiecu areszt zorganizowano w zabudowaniach gospodarczych rolnika Władysława Wieckiego. W aresztach i obozach w bestialski sposób znęcano się na zatrzymywanymi. W niektórych przypadkach więźniów zabijano. W Karolewie do katowania więźniów Niemcy używali pejczy, na których były wybite numery seryjne. W Wąbrzeźnie używano desek z gwoździami. W więzieniu w Starogardzie Gdańskim szczególnie znęcano się nad duchowieństwem, zwłaszcza nad kapłanami o niemiecko brzmiących nazwiskach, którym wycinano swastyki na czole. W Bydgoszczy bito zatrzymanych widłami, znęcano się zwłaszcza nad polskimi nauczycielami. W Rypinie szczuto psami, wbijano gwoździe w plecy, a wołającym o pomoc i krzyczącym z bólu wkładano w usta gips. Kobiety nauczycielki były torturowane i gwałcone. Podobnych aktów gwałtu na Polkach i Żydówkach Niemcy dopuszczali się w Łobżenicy. W Radzimiu mordowano żydowskie kobiety z małymi dziećmi.

W obozach i aresztach odbywał się tzw. sąd ludowy (Volksgericht) zwany czasami sądem Selbstschutzu (Selbstschutzgericht), przez Polaków nazywany Mordkomission. Aby rozstrzelać Polaka, wystarczyło, że dwaj volksdeutsche zaświadczyli o jego antyniemieckiej postawie. Do połowy października 1939 r. o losie zatrzymanych decydowali powiatowi i lokalni dowódcy Selbstschutzu, wpisując odpowiednie oznaczenie przy nazwiskach na listach proskrypcyjnych. Później wszystkie listy osób przeznaczonych do rozstrzelania musiano wysyłać do Bydgoszczy, do zatwierdzenia przez Alvenslebena. Odbywało się to na cotygodniowych naradach dowódców powiatowych. Na zebraniach szef Selbstschutzu podkreślał, że jego celem jest oczyszczenie Pomorza z Polaków. Krytykował swoich podwładnych za zbyt małą liczbę osób zamordowanych. Alvensleben przekonywał, że „honorem będzie dla każdego Polaka, by jego ścierwem nawieźć niemiecką ziemię” (Es sein eine Ehre für jeden Polen als Kadaver die deutsche Erde zu düngen). Następnie słowa te powtarzali dowódcy powiatowi do swoich podwładnych, np. dowódca Selbstschutzu w powiecie sępoleńskim, SS-Standartenführer Wilhelm Richardt, domagający się większej determinacji w mordowaniu Polaków.

Doły śmierci

Większość ofiar II wojny światowej nie zginęła w obozach koncentracyjnych czy w wyniku działań zbrojnych, tylko została rozstrzelana w dołach śmierci. Z obozów zatrzymań i aresztów Polaków wywożono do miejsc kaźni. Były to żwirownie i piaskownie (Paterek koło Nakła nad Notecią, Małe Czyste, Mniszek), rozległe doliny i leśne parowy (Fordon, Płutowo, Mrozowo koło Sadek), rowy przeciwartyleryjskie i okopy strzeleckie pozostawione przez Wojsko Polskie (Tryszczyn, Fordon, Buszkowo, okolice Solca Kujawskiego, Pola Igielskie koło Chojnic), rowy melioracyjne (Lucim). Najwięcej egzekucji odbyło się w lasach w okolicach większych miejscowości (Lasy Piaśnickie, Lasy Szpęgawskie, Lasy Hopowskie i Mestwinowskie koło Kościerzyny, Lasy Skarszewskie, Lasy Kaliskie obok Kartuz, lasy pod Łukowem niedaleko Czerska, Barbarka koło Torunia, Lasy Gniewkowskie koło Inowrocławia, Las Pińczata w pobliżu Włocławka, Las Kujawski i Las Gdański w Bydgoszczy, Las Rybienieckie koło Klamer, Skrwilno koło Rypina, Las Brzezinka koło Brodnicy, Lasy Karnkowskie i Radomickie pod Lipnem). Egzekucje przeprowadzano także w parkach miejskich (Łasin, Grudziądz, Chojnice, Kcynia), w aresztach i obozach gestapo i Selbstschutzu („Dom kaźni” w Rypinie, koszary artyleryjskie w Bydgoszczy), na polach należących do majątków gospodarzy polskich i niemieckich. W okolicach Brodnicy największym miejscem kaźni był majątek Birkenek (Brzezinki) nad jeziorem Bachotek. W Karolewie (pow. sępoleński) była to polana, na której przed wojną rozgrywano zawody sportowe i organizowano wiece polityczne. W okolicach Skarszew egzekucji dokonywano na polu Franciszka Bławata koło Więcków, w głębokim rowie służącym do odprowadzania z pola wód opadowych. W takie miejsca łatwo było dowieźć skazanych, następnie ich zamordować i zakopać bez rozgłosu dużą liczbę zwłok. Miejscami straceń były również cmentarze żydowskie (Skarszewy, Bydgoszcz, Świecie, Szubin, Wyrzysk, Łobżenica, Kcynia, Włocławek) i rzymskokatolickie (Bydgoszcz, Nakło nad Notecią), ponieważ widok świeżych mogił nie wzbudzał tam większego zainteresowania. Innymi miejscami egzekucji były strzelnice. Wiele osób zamordowano w przydrożnych rowach między małymi miejscowościami, których położenie geograficznie trudno jest dziś precyzyjnie określić. Czasami, jak w Grudziądzu, Lubawie, Nowym Mieście Lubawskim, Niemcy organizowali publiczne egzekucje, aby zastraszyć miejscową ludność. Większość ofiar na Pomorzu została rozstrzelana i zginęła od kul wystrzelonych z karabinów, pistoletów lub w niektórych wypadkach lekkich karabinów maszynowych. W Paterku z 14 masowych grobów wydobyto 205 czaszek. Spośród nich 61 czaszek zostało mocno lub całkowicie rozbitych, co daje podstawy, by sądzić, że około 25 proc. ofiar nie zginęło w wyniku rozstrzelania, tylko zostało zamordowanych w dołach śmierci tępymi narzędziami, najprawdopodobniej kolbami karabinów lub łopatami. W Karolewie pochowano na cmentarzu 1781 osób zamordowanych przez Selbstschutz jesienią 1939 r. Wśród nich podczas powojennej ekshumacji odkryto 265 korpusów bez czaszek. Najprawdopodobniej sprawcy odcięli głowy ofiar łopatami. W Piaśnicy ekshumowano 305 ciał. Wśród nich aż 166 miało rozbite, strzaskane lub rozłupane czaszki. W Radzimiu ekshumowano 113 czaszek, 28 z nich było „zupełnie zdruzgotanych” lub „zupełnie strzaskanych”. Przy zwłokach nr 34 zamieszczono następujący opis: „Czaszka dziecka z resztkami czarnych warkoczyków. Zwłoki odziane w buty na niskim obcasie i w szczątki odzieży zbutwiałej”. W Tczewie na terenie koszar wojskowych ekshumowano z trzech masowych grobów 56 zwłok, 18 z nich miało rozbite czaszki. W wyniku późniejszych ekshumacji ustalono nazwiska 79 ofiar. W Tryszczynie wydobyto 683 zwłoki, w protokołach ekshumacyjnych przy 233 z nich znajduje się adnotacja, że czaszka została „zupełnie rozbita”, „zupełnie strzaskana” lub „w drobnych ułamkach kostnych”. Zeszkieletowane zwłoki kobiety oznaczone nr. 1048 znaleziono w pozycji skurczonej. Najprawdopodobniej przytulała ona swoją córkę, której czaszka została zdruzgotana. Przy zwłokach nr 1049 znaleziono dziecięce pantofle na wiek 6–7 lat. W Fordonie wydobyto ponad 300 zwłok. Około 134 z nich miało czaszki rozbite lub zupełnie rozbite. Przy zwłokach nr 501 napisano: „Przy tych zwłokach znaleziono także drobne szczątki ludzkie przemawiające za tym, iż owa kobieta musiała być w ciąży”. Zwłoki nr 502: „Czaszka dziecięcia całkowicie rozbita. Wlot z prawej strony kości ciemieniowej. Przy zwłokach znaleziono obuwie dziecięce dla dziecka w wieku 3–5 lat”. Wiele ofiar zostało postrzelonych i udusiło się w grobach przysypanych piaskiem i innymi ciałami. Tylko nielicznym udało się przeżyć egzekucję: uciec lub wygrzebać się spod stosu ciał i piasku. Po wojnie złożyli oni relacje świadczące o bestialstwie sprawców.